czwartek, 12 stycznia 2012

wtorek.
?


środa. T zostaje rano w domu.
W tez.
mamy rozmawiac
nieprozumienia się rozplątują.
decyzja ze wraca z gor do romy.
wieczorem ja mam lekcję,
w miedzyczasie szarpanina T-W. wchodze miedzy nich, jednam.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

niedziela.
t nieżyw. ja też. żołądek.
goście. miło, my zmęczeni.
o 16 T wychodzi, wraca o 21:45.
mama wpada, sprząta. ja leżę, umieram.
W kładzie się wcześniej.  U jakoś usypia.
20 zaczyna się koncert - gdzieś w połowie, W budzi się. wymioty - wszędzie. włosy, buzia, brzuch, stopy.
moje też.
ja też.
do końca koncertu radiotransmisji sprzątam.
T wraca. ja usypiam. U o 1 w nocy coś na kształt wymiotów.

poniedziałek.
późny, ciężki poranek. gdzieś potrzeba odsypiania.
ciężko wstajemy.
T w domu. układa nawet klocki z W nieprzedszkolną.
wychodzi jak zwykle 1230
wraca pozno, 1830, wychodzi 2000 na próbę w domu 23 50 bo jeszcze
musi oddać sprzęt.

 kłtónie dyskusje. o ten nieszczesny powrot do domu z ferii.
przepychanka słowna, kto kogo przebije argumentami.,
dostaję okres.

dodatkowo okazuje sie ze urlop nieuzgodniony z intelisoftem
poczucie ciężkosci. odpowiedzialnosci znowu na mnie.
jakbym miala znowu czegos kolejnego pilnowac.

martwię się o kasę.

sobota, 7 stycznia 2012

cudna sobota. niemal cała razem.
i W w doskonałym humorze. słuchałą chyba 6 razy Kubusia Puchatka.
farby.
klejenie. rano sprzątamy, potem zakupy. wspolne.
wracamy razem. pomyślałam: ojej, co za szczęście. idziemy, bawimy się w ojciec wirgiliusz.

T wychodzi o 16:30.

licze na to ze wroci wczesniej jak zapowiadał, ze pomoze mi - moze zrobi ciasto..Łukasz się ucieszy.
niesatety. wraca o 23:30 z rozwalonym żoładkiem.
idę robić ciasto....

piątek, 6 stycznia 2012

czwartek....co było w czwartek? o
no tak, od rana próby do wieczornej premiery w romie. pozny powrot. brak ojca, brak męża.
miala przyjść A.Ka. odwołala. na drugie imię mi samotność

piątek. trzech króli.
fochy. niewyspana Weronika. podirytowana ja.
koscioł, obiad u rodziców s. tam odczytalam sms przypadkiem o 28 stycznia.
ze chce wracać. na granie.
foch.
boze jak ciężko
jak on mi to godzinowo wszystko odda?
nam?
żle mi.
błyskawice latają między nami, dziewczynkami.
dzień choć razem - do kitu.
potem T wychodzi na granie.
usypiam panny. przychodzi Il.wygadałam się. o niebo mi lepiej.

środa, 4 stycznia 2012

dzis rano rozmowa. o staraniach się o czas dla nas.
trochę mi lepiej.
wórcł wczesniej, o 17.
trochę bitew o lezakowanie, z instrukcją mikrofali w ręku. potem chciał odpocząc.
włącza się moje - czytanie to tez relaks. mógl poczytac pozniej.
nerwy z W.
zasypia dość pozno, ok 21.
On - do rodziców po spodnie, oddac sprzęt do teatru (by jutro nie parkowac z parkomatem, i coś dla domu: zakupy).
perspektywa wieczoru - przegranie głównych kawałków.
...

wtorek, 3 stycznia 2012

czuję się udręczona. to chyba najlepsze słowo. perspektywa kolejnych grań mnie dobija. wczoraj wieczorem okazało się że sierpień wypełniony. dziś że T gra, i w sob i nd dodatkowo. zostanę z garami przed gośćmi i po gościach.
dziś. awantura. bo wyrażam to co czuję. pewnie znów niedelikatnie.
U nie śpi (22). T w domu, po liturgii, ale cisza między nami. napięcie. niezrozumienie. różne priorytety. mnie zżera potwór w środku, potwór opuszczenia i samotności.
dziś, po rannym odwiezieniu do przedszkola W , T wyszedł na Sienną "próbować". przy okazji - czułam jego gorycz gdy zostawiałam U na kanapie a on coś smsował, gdy prosiłam o wytrzpanie kołdry. liczyłam na pościelenie, taki miły gest, na darmo.
wrócił o 18. obiad na stół, 7 minut na kanapie, w między czasie przyszła jego mama, by zostać z W. on wściekły (nie wstał) że za wcześnie (jak zwykle). i znów, brak relacji z W.
quality time. nie ma. quantity time nie ma.
ogarnął kuchnię. potem gdzieś tam się krzątał.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

1 stycznia. T odsypia Sylwestra. O 11 go budzimy, chcę RAZEM iść do kościoła. Gonitwa, potem do Ma. Cały dzień, miły, odpoczynkowy -chyba dla wszystkich. Wieczór taki sobie. W zasypia do 22. Potem film, dla odprężenia, nie chcę drążyć trudnych tematów w Nowy Rok. Odpocznijmy.

2 stycznia. Rano T trochę gra. Potem do Arkadii, wyprzedaże ale my tylko po to co potrzebne na występy. Za mało czasu.
....za mało za mało za mało....
wieczorem T wpada. Obiad na stół. Po obiedzie 7 minut na kanapie. Ja bawie sie z W w rytmikę. U zaczyna grymasić. Wrzucam ją T do kąpieli, sama rozpakowuję zmywarkę. Wraca, zamiana ról. Idę usypiać U. Gdy przychodzę przejmuję W i wsadzam ją do kąpieli. T wychodzi na próbę.
I znowu sama, sam na sam, sama na sam, U się budzi, biegam między dziewczynami, potem ogarniam kuchnię.
I wreszcie chwila dla siebie. Ale od myślenia głowa boli. Ile jeszcze powinnam...